Nie jestem eko “świrem” czyli jak dbam o środowisko mając czwórkę dzieci.
Może nie jestem eko “świrem”, ale posiadanie dużej rodziny, myśl o ich przyszłości czy nawet codzienne wyrzucanie śmieci spowodowały zmiany w mojej głowie – małe eko zmiany. Zaczynałam od pojedynczych małych rzeczy aż doszłam do wielu punktów na liście.
I wierzcie mi, ta lista rosła zupełnie bezboleśnie i pewnie będzie powiększać się nadal.
1. Jazda rowerami/hulajnogami do szkoły/przedszkola przez cały rok
Zaczęło się od tego, że nie było dobrego sposobu na dotarcie do przedszkola.
Niby niewiele ponad kilometr, ale dla małych 3-letnich nóżek to jednak z rana spory wyczyn.
Wózek? Już lepiej, ale zero ruchu dla przedszkolaka.
Autobus? Przejażdżka 2 przystanki, a potem i tak jeszcze pół kilometra pieszo.
Auto? Stoisz w ogromnym korku i jesteś w przedszkolu niewiele wcześniej niż pieszo. A dodatkowo zwiększasz smog.
Padło na hulajnogi, a z czasem (i z przybywającymi umiejętnościami) przyszła pora na rower.
Słońce, deszcz, śnieg (choć tego akurat najmniej w ostatnim czasie) – nie ma znaczenia. Mówią, że nie ma złej pogody, jest tylko źle dobrane ubranie.
Już nie będę pisywać o tym jak dobrze wpływa to na odporność moich dzieci.
Po 3 latach jazdy jesteśmy na etapie “o super, że już wracam (po feriach) do szkoły bo będę mógł jechać na rowerze”.
2. Wielorazowe torby na zakupy
Jak zaczęłam się zastanawiać ile ta torba foliowa będzie się rozkładać po tym jak przez kilka minut trzymałam w niej swoje zakupy i wyrzuciłam do kosza bo:
a. rozdarła się
b. ubrudziła się
c. nie mam jej gdzie trzymać
d. nie jest mi potrzebna
to postanowiłam przerzucić się na wielorazowe torby. W sieci jest ich ogromny wybór, a ja uszyłam takie, które będą najbardziej poręczne, uniosą optymalną ilość zakupów i udźwigną ich ciężar. Są lekkie, pojemne, mocne i ładne. A jak się ubrudzą to je piorę. Zobacz!
3. Torebki na owoce i warzywa z firanki.
A to już zasługa mojego męża i teścia.
Męża bo zapytał czy nie lepiej mieć własne a teścia bo dał stare firanki, z których mogły powstać.
Recykling jak się patrzy.
4. Rezygnacja z ręczników papierowych
Ten punk stosuję od kilku miesięcy. Jeszcze niedawno myślałam, że to przy czwórce dzieci nie może się sprawdzić.
Przecież tutaj co chwilę się wyciera coś co się rozlało, ubrudziło czy co kilka minut myje ręce.
Gdy przypadkiem zapomniałam ich kupić, a domowy zapas się skończył pomyślałam, że spróbuję.
Jakie było moje zdziwienie, że to wcale nie takie trudne. Że zwykła materiałowa ściereczka też daje radę.
A ostatecznie przekonał mnie fakt, że śmieci zaczęłam wynosić co drugi dzień a nie tak jak do tej pory codziennie.
Ubrudzi się? Wrzucam do pralki i piorę z całą resztą brudnych rzeczy. Już nie myślę o zakupie ręczników papierowych.
Mniej zakupów do noszenia, mniej pieniędzy do wydania i mniej śmieci do dźwigania. Voila.
5. Po co mi słomki?
Tutaj poszłam za tłumem. I dobrze mi z tym! Coraz więcej z różnych stron dopadało mnie „pijesz kilka minut, a potem zostaje na setki lat”, „nie musisz, nie bierz”. Dzieci trochę ubolewały nad tą zmianą, ale z biegiem czasu okazało się, że jednak im to do szczęścia niepotrzebne.
6. Zmywarka oszczędza wodę.
Do tego specjalnie nikt nie musiał mnie namawiać. Bo zmywanie naczyń nie należało do moich ulubionych obowiązków.
Każdą możliwą rzecz wkładam do zmywarki. Zmywarka krócej stoi niezapełniona. Brudne naczynia potrzebują mniej czasu na umycie – bo resztki jedzenia nie są zaschnięte. I tylko mamę gnębię, że ma tego nie myć bo przez to muszę czekać dłużej na talerze a dzieciaki zdążyły już zabrudzić ich tryliard.
7. Pijemy kranówę! I to od wielu lat.
Po pierwsze to oszczędność. Woda w kranie jest tańsza od każdej wody butelkowanej.
Po drugie nie kupuję butelek. Nie dźwigam tych ciężkich zgrzewek wody do domu.
Po trzecie rzadziej wynoszę śmieci bo dzięki kranówce ich nie produkuję.
Smaczna, zawsze dostępna, bez zbędnego plastiku – czy coś więcej trzeba?
8. Planuję posiłki = nie marnuję jedzenia
I nie tylko! Nie tracę nie tylko pieniędzy na niezjedzone produkty, ale i czas na wymyślanie posiłków. Raz w tygodniu razem z dziećmi poświęcam kilkanaście minut na zaplanowanie posiłków na cały tydzień. Rozpisuję listę potrzebnych produktów. Dzięki temu nic nie wyrzucam.
A udział dzieci w planowaniu pomoże w niemarudzeniu przy jedzeniu – w końcu sami te dania wybrali.
Myślisz, że zabraknie Ci pomysłów? Zainspiruj się – na moim koncie na instagramie momo.ffour znajdziesz co tydzień nowe propozycje posiłków.
A dla ułatwienia w sklepie znajdziesz do wydruku prostą wersję planera posiłków na cały tydzień.
9. Zakupy z głową.
Tutaj dużo daje poprzedni punkt bo z zaplanowaną listą nie kupuje niczego niepotrzebnego. Ale staram się też świadomie wybierać.
Gdy mam ogórka w folii i zwykłego ogórka bez zbędnego plastiku to zawsze wybieram tą drugą opcję. Pomarańcze w siatce a pomarańcze luzem?
Tutaj też obowiązuje taka sama zasada. Przynoszę mniej opakowań do domu, które i tak za chwilę bym wyrzuciła.
10. Segregujemy śmieci
Ten punkt dopisałam do listy mojej małej „chwały” 😉 bo jak się okazuje nie jest to tak powszechne jak myślałam.
W rozmowach ze znajomymi wyszło na jaw, kto idzie na łatwiznę.
Także, tak, segreguję i nawet moja 3,5 latka nie ma problemów z wrzucaniem do odpowiedniego pojemnika.
A Ty co masz na swojej liście?